7.09.2008

wrzesień

Pora kończyć te miłosno-powieściowe wątki jako prowadzące donikąd. Tata jak widać czuwa nade mną na serio i ratuje mnie przed niszczącymi relacjami. Pora popatrzeć na własną historię pozytywnie jako na sensowną narrację. Pora uwierzyć, że skoro ratuje i chroni, to wynika to z Jego wobec mnie życzliwości i troski. A skoro się troszczył dotąd, troszczyć się będzie nadal i wyprowadzi z ciemnej doliny auto-niechęci i auto-destrukcji.
Życie jest większe i bardziej niesamowite od powieści (a już zwłaszcza od dziewiętnastowiecznych romansideł). Dzieją się w nim sprawy naprawdę ważne i doniosłe, sprawy o wymiarze wiecznym i transcendentnym. W ich obliczu te śmieszne opowiastki o chorych i nieszczęśliwych zakochaniach, o koślawych i kłamliwych relacjach wyglądają dość groteskowo. Najwyższa pora wyjść z zakurzonych kulis wewnętrznego teatrzyku w prawdziwy świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz