15.10.2008

wszechniepasowanie

Nie pasuje. Nic do niczego. A przede wszystkim ja nie pasuję. Albo do mnie nie pasują. Ludzie, narracje, archetypy. Czy to pycha czuć się tak niepasująco? Pycha, nie pycha, ale takie poczucie boli. Boli gdzieś nawet poza łzami, głębiej niż łzy. Najbardziej w nim boli obawa, że tak już będzie na zawsze. Na lata. I choć czas szybko (czasem za szybko) upływa, jednak przewidywanie długich lat niepasowania pogłębia ból i rodzi lęk. Może ten lęk to wyraz niewiary. Może grzeszę obawą. Ale czy mam prawo wierzyć? Czy upieranie się przy optymizmie jest właściwą drogą? Może raczej świadczy o ignorowaniu rzeczywistości? Może brak realizmu jest większym grzechem jednak?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz