2.08.2008

Dzień dobry, Tato.
Po pierwszej od pewnego czasu nocy spędzonej we własnym łóżku - które niedługo zresztą nie będzie już moim - i ze świadomością, że jeszcze trochę kolejnych nocy tu spędzę, witam się z Tobą porannie. Towarzyszy temu witaniu zwykły poranny smuteczek, który okazuje się nieodłącznym towarzyszem. Ilekroć przychodzi mi wyjść ze snu - który, nawet jeśli niezbyt przyjemny, ma jednak oniryczną nierealność - i przejść do jawy, która w najlepszych nawet okolicznościach boli, smuteczek jest już pod ręką. Gotów wraz ze mną przeżywać tę jawę i zaproponować mi, gdy będzie bolało za bardzo, łzy jako pigułki przeciwbólowe.
Odkąd rozmawiam z Tatą coś w moim życiu jest inaczej. Niby nic się nie zmieniło, wciąż ta sama sceneria do tej samej gorzkiej groteski, ale jednak inaczej. Przede wszystkim dlatego, że mam się u kogo wypłakać. Tak się skulić i łkać pamiętając, że Tata przytula. To jest zupełna nowość.
Dziś przede mną napięty program dnia i duże szanse, że nie raz sięgnę po moje pigułki przeciwbólowe. Jak to dobrze Tato, że dałeś nam łzy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz