26.07.2008

SOBOTA

Liczni pasterze zniszczyli moją winnicę,

stratowali moją posiadłość.

Obrocili moje ulubione pole

w dzikie pustkowie.

Zamienili je na pole pełne żałoby

odludzie - jest wobec Mnie pustynią.


Tak, Tato: byłam wobec Ciebie pustynią. Cała woda uciekła gdzieś bardzo głęboko, bo ci, co mieli mnie "uprawiać", czyli dać mi "kulturę", okazali się nieudolni i nieświadomi. Nie było to ich winą, tak jak nie było winą ich "pasterzy", że oni sami stali się pustynią. Tak wyglądają nasze grzechy przekazywane z pokolenia na pokolenia. Nie ma końca tym żałosnym uwarunkowaniom, które więżą nas w schematach myślenia "starych ludzi" i są tym, co najbardziej zamyka nas na Ciebie. Kolejne generacje powtarzają bezmyślnie te mechanizmy grzechu, a Twój nieprzyjaciel zaciera ręce. Nie dlatego, że mordujemy, gwałcimy, podpalamy. Ale dlatego, że na śmierć głodzimy nasze własne serca i nie pozwalamy Ci, byś nam pomógł.

Ale oto na pustyni pojawia się wilgoć. Z głębi ziemi woda wypływa strumieniami łez. Bo:


...

Wtedy nastąpi okres ucisku,

jakiego nie było, odkąd narody powstały,

aż do chwili obecnej.

W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia,

każdy, kto się okaże zapisany w księdze.

Wielu zaś, co posnęli

w prochu ziemi, zbudzi się


Studnie artezyjskie kopie się głęboko i żelazo musi rozrywać kolejne warstwy ziemi. Ucisk, jakiego nie było, to wstęp do przebudzenia. Dzięki Tato, że wciąż o mnie walczysz. Ze mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz