Liczni pasterze zniszczyli moją winnicę,
stratowali moją posiadłość.
Obrocili moje ulubione pole
w dzikie pustkowie.
Zamienili je na pole pełne żałoby
odludzie - jest wobec Mnie pustynią.
Tak, Tato: byłam wobec Ciebie pustynią. Cała woda uciekła gdzieś bardzo głęboko, bo ci, co mieli mnie "uprawiać", czyli dać mi "kulturę", okazali się nieudolni i nieświadomi. Nie było to ich winą, tak jak nie było winą ich "pasterzy", że oni sami stali się pustynią. Tak wyglądają nasze grzechy przekazywane z pokolenia na pokolenia. Nie ma końca tym żałosnym uwarunkowaniom, które więżą nas w schematach myślenia "starych ludzi" i są tym, co najbardziej zamyka nas na Ciebie. Kolejne generacje powtarzają bezmyślnie te mechanizmy grzechu, a Twój nieprzyjaciel zaciera ręce. Nie dlatego, że mordujemy, gwałcimy, podpalamy. Ale dlatego, że na śmierć głodzimy nasze własne serca i nie pozwalamy Ci, byś nam pomógł.
Ale oto na pustyni pojawia się wilgoć. Z głębi ziemi woda wypływa strumieniami łez. Bo:
...
Wtedy nastąpi okres ucisku,
jakiego nie było, odkąd narody powstały,
aż do chwili obecnej.
W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia,
każdy, kto się okaże zapisany w księdze.
Wielu zaś, co posnęli
w prochu ziemi, zbudzi się
Studnie artezyjskie kopie się głęboko i żelazo musi rozrywać kolejne warstwy ziemi. Ucisk, jakiego nie było, to wstęp do przebudzenia. Dzięki Tato, że wciąż o mnie walczysz. Ze mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz