25.11.2008

nekrofilia

Powoli zbliża się chwila, w której trzeba będzie podjąć jakąś konkretną decyzję co do dalszych poczynań zawodowych. Dziś dał mi do myślenia życzliwy dr hab. mówiąc, że relacja z Homerem to poważne ryzyko. Koleś jest niezbyt monogamiczny. W zasadzie wszyscy go mieli, każdy sądzi, że go poznał, i wszyscy są o niego wściekle zazdrośni. Jeśli więc nie mam solidnych dowodów, najlepiej w postaci kompromitujących zdjęć, że sypiam z Homerem od czterech lat noc w noc, to wszystko, co powiem, zostanie użyte przeciwko mnie. Co innego taki Maurycy de Sully. Fakt, że dużo mniej atrakcyjny. Gdzie mu do tego ciacha - Homera! Ale za to będę jego jedyną. Żadnej konkurencji! Nikt mi nie przyszura, bo nikt go nie zna. Nawet życzliwy dr hab. Wszystkie więc auspicia (nawet to, że jednak - nie da się ukryć - w łacinie poruszam się swobodniej niż w grece) wskazują na Maurycego.
Ciekawe, że ta alternatywa (poligamiczny przystojniak contra wierny nieatrakcyjny) dotyczy w równej mierze żywych co martwych facetów...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz