8.01.2009

był sobie księżyc

Wczoraj w księgarni zobaczyłam nową książkę Pelanowskiego. Natychmiast więc ją zakupiłam nauczona dotychczasowym doświadczeniem, że jego książki są dobre. Ta dobra nie jest. Rozczarowanie. Rozważań o tym, jak dobrze jest się umartwiać, mam serdecznie dość. Dziękuję! Przerabiałam to już przez wiele lat i wiem, że masochizm nie daje radości. A w każdym razie nie normalnym ludziom. A w każdym razie nie masochizm dla masochizmu. To są chore opowieści i na pewno nie dla mnie. Wielebny ojciec Pelanowski na dziwne bocznice zjeżdża i nie zamierzam się nim przejmować. Zwłaszcza, gdy jestem świadkiem takich cudów, jak zaplątany w gałęzie drzew księżych i chmury tańczące wokół niego dokładnie w takt muzyki Bacha akurat rozbrzmiewającej mi w słuchawkach iPoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz