5.03.2009

samotroska

Jak Samotraka i Nike z Samotraki...
I coś w tym jest, bo samotroska prowadzi do zwycięstwa. Zadbać o siebie, zawalczyć o siebie. Zająć się sobą. Tak dla odmiany - sobą. Naprawdę. Przestać na siebie krzyczeć, przestać się nad sobą znęcać, mieć dla siebie litość, życzliwość i wyrozumiałość. Mieć dla siebie miłość. Okazać ją sobie choćby czekoladkami. Co z tego, że Post. Właśnie wręcz przeciwnie: niech to będzie post od negatywnego myślenia o sobie; post od stawiania sobie absurdalnych wymagań; post od poświęcania własnego realnego dobra dla wyimaginowanego dobra innych; post od planów minimalnych i od myślenia, że nie zasługuję na nic lepszego.
Okazać ją sobie planując niedzielną wyprawę nad wiślany brzeg i ciesząc się z góry na myśl o tym spacerze.
Niezwykły ten Post w tym roku.

1 komentarz:

  1. Ano. Ja też po długim czasie to odkryłam. Że przecież "jak siebie samego". Więc jeśli będziemy ich kochać bez samotroski, to jaka to będzie miłość?

    Przeczytałam tego lata przełomową dla mnie książkę: M. Scott Peck, "Droga rzadziej wędrowana". Polecam z całego serca. Wbrew wszystkim reklamom z okładki - uświadomiła mi sens przykazania miłości i umocniła w podskórnym przekonaniu, że nieśmiało dokładane rogi puzzla znalazły się wreszcie na swoim miejscu.

    Na nowo odkryłam piękno psalmu 139.

    OdpowiedzUsuń