8.03.2009

*

Wychodzi mi na to, że dobrze jest wtedy, kiedy się wie, że jest źle. A jeszcze lepiej jest wtedy, kiedy się wie, co jest źle. I ma się pomysł, co z tym zrobić, do kogo z tym pójść, gdzie szukać rozwiązań. To już jest dobrze. Bo mnie się zaczyna wreszcie ten puzzel układać. Gdzieś pod szafą, w kłębkach kurzu znalazł się zagubiony dotychczas róg. A bez rogu - wiadomo, ciężko ułożyć. Mam nadzieję, że to róg od tego właśnie puzzla. No to jedziemy z tym koksem: jakiś róg jest, nie ma sensu dalej tracić czasu. To trochę niepokoi. Coś jakby lekki stresik się wkrada. Co z tego będzie? Co będzie dalej? Ja tutaj zacznę sobie na boku uprawiać samotroskę, zajmę się puzzlem swego życia, a przecież nie jestem na świecie sama. Wciąż z kimś krzyżuję słowa i spojrzenia. Może z tego wyjść niezły bigos. Ale trudno, trzeba zaryzykować. W każdym razie dalej być nie może tak, jak było do tej pory. Coś się rozmontowało, coś się rozsypało. Trzeba się tym zająć i mieć nadzieję, że Tata zajmie się resztą. Żeby w zamęcie i zapale nie poranić innych. Zwłaszcza tych sercu bliskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz