13.05.2009

Dzisiaj miała być "środa", ale nie było. W winy NFZ. Był jakiś erzac polegający na tym, że w 5 babek poszłyśmy na herbatkę, a potem do parku.
Chwilami czuję się strasznie mądra, bo całkiem sporo już zrozumiałam, przestałam się bać wielu rzeczy i podejmuję różne fajne decyzje. Ale kiedy indziej myślę, że to pułapka i dużo, bardzo dużo jeszcze przede mną. Głównie relacje w ogóle i z mężczyznami w szczególności. A jeszcze główniej dowiedzenie się, czego tak naprawdę chcę. No bo skoro tęsknota za Włóczykijem była w rzeczywistości tęsknotą za mną samą - za Małą Mi, to jakoś wszystko trzeba chyba przewartościować.
Dużą radość czerpię z niektórych znajomości. Chyba pierwszych w moim życiu naprawdę zdrowych znajomości. Nie omotujących, nie uzależniających, takich, które pozwalają normalnie jeść, spać i śmiać się. I kiedy czasem odzywa się we mnie stary nawyk czytelniczki romansów, której brakuje adrenaliny, to coraz częściej myślę, że należy patrzeć na niego jako na nawrót starej choroby. Życie jest bogatsze od literatury. Chyba nareszcie czas w to uwierzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz