8.05.2009

z wierszy odnalezionych


OPOWIEŚĆ O TĘSKNOCIE

o jej głodnych oczach
dłoniach jak konające ptaki
i uśmiechu na skraju goryczy

znamy się z dawien dawna
z tą natrętną boginką
jej śladem zawsze przemyka
niepoprawna nadzieja
co nigdy nie chce zrozumieć
że nikt jej tu nie zapraszał

długie wieczory z tęsknotą
przy filiżance herbaty
nasłuchiwanie na dzwonek
na odgłos pospiesznych kroków
z nadzieją jak pies przyczajoną
w kącie za kręgiem światła
złotego ze starej lampy

długie rozmowy z tęsknotą
która z dnia na dzień się czuła
coraz bardziej u siebie

nadzieja
okazała się bóstwem lunarnym
cyklicznie malała zżerana
przez demona zawodu
tego najbardziej niesytego
ze wszystkich mieszkańców piekieł
lecz ledwie zniknęła w ciemności
wnet odrastała na nowo
jak błogosławiony księżyc
lub głowy potwornej hydry

im dłużej się znamy z nimi
tym krwawiej umiera nadzieja
i tym wygodniej
tęsknota się mości
w starym fotelu

niebawem zabraknie mi herbaty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz