Gdzieś między dołem i górą rozpięto linę. Stoję na niej balansując. Mogę spaść w każdej chwili i bardzo chcę poczuć czyjąś podtrzymującą rękę. Ale tymczasem nie czuję. Ale tymczasem nie spadam. Tymczasem nie robię też nic oprócz niespadania. Ale może tymczasem to wystarczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz