26.02.2009

asceza

Nie wierzę w niejedzenie ciasteczek. Nie wierzę w niesłuchanie muzyki. Nie rozumiem, nie czuję tradycyjnych form ascezy.
Czy głodującemu pariasowi z ulic Kalkuty ktoś ośmieli się zaproponować, by w Wielkim Poście zmniejszył dzienną rację pokarmu ze 100 do 50 ziarenek ryżu?
Czy komuś, kto od wczesnego dzieciństwa żyje w mentalnym łagrze potrzebne są jeszcze bicze, posty i włosiennica?
Dlatego już ileś lat temu przestałam postanawiać, zrezygnowałam z umartwień. A jednak wczoraj postanowiłam. Postanowiłam spróbować. Spróbować przygarnąć i przytulić ten ból, który mam. Nie szukać innych. Nie dodawać sobie zewnętrznych niedogodności, ale zaprzyjaźnić się z tym, co i tak mnie nie opuści: przygarnąć i przytulić włosiennicę, jaką jest moja własna historia. Historia zadanych mi okaleczeń i ran. Historia skrzywdzonego dziecka. Wypłakać nad nią to wszystko, co wypłakać trzeba, by ostatecznie przyjąć ją ze spokojem. To prawda, że jestem tylko niemłodą samotną kobietą. Ale nie tak niemłodą i nie tak samotną, by czegoś jeszcze z siebie nie móc dać. Jednak, by być "radosnym dawcą", o jakim mówi Pismo, trzeba się zgodzić. Zgodzić się na to, co było, a co już nigdy się nie odstanie. Nawet Wszechmocny nie może zmienić przeszłości. Może tylko zmienić jej skutki.

To nie przypadek, że Środa Popielcowa przypada w środę; albo, że "moje środy" zbiegły się z początkiem Wielkiego Postu. Dostałam pomoc. Fachową. Z nią łatwiej mi będzie realizować moje postanowienie. Choć pewnie i tak się w pełni nie uda. Nie od razu, nie w jednym Wielkim Poście. Ale spróbuję, postaram się.

No i jeszcze poranny uśmiech do Taty.
Czy mylę się sądząc, że to Ty byłeś głosem moich wątpliwości? Że nie w tych grzmiących, ognistych słowach kapłanów przemawiałeś, ale w cichym powiewie mojego własnego serca? Szeptałeś: "NIE! To nie tak, nie o to chodzi." Zapraszałeś do ryzyka, do zdobycia się na odwagę i do walki o siebie samą. Bo jestem tego warta. Nigdy nie sądziłam, że możesz być takim cichym, a jednak tak upartym Bogiem. Chcę wierzyć, że to właśnie Ty. Że jesteś dokładnie tam, gdzie się Ciebie nie spodziewam. Że jesteś duchem, a nie literą, a kiedy przepływa przeze mnie radość i pokój, to one właśnie są Twoim pokojem, Twoją radością. Natomiast niepokoje, udręki, przerażenie i stres, choćby mówiły cytatami z Pisma i głosem znad koloratki, nie od Ciebie pochodzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz