Uff. Skończony przekład. Teraz parę drobiazgów do zrobienia - akurat żeby wypełnić nimi ferie i za chwilę powrót na zajęcia. No i najwyższy czas, by odkurzyć kazania starego dobrego Mauryca.
A w chwilach między pracą, tańczeniem i myśleniem o bohaterach francuskiej literatury, spoglądam sobie na księżyc. Właśnie rośnie! Spoglądam i sobie się dziwię, bo logiki w tym nie ma za grosz. Przecież to jest kawał jakiejś skały, co się wokół ziemi kręci, światłem świeci odbitym, a oglądają go wszyscy ludzie i wyją do niego wszystkie psy. To co mi się nagle uroiło, że to jest prezent? Specjalnie dla mnie! A może nawet mój towarzysz. Czyż to nie głupie, że jak go widzę, to przestaję się czuć samotna? A w sercu mam pamięć tej wielkiej Księżycowej Radości, która tak niedawno temu dosłownie mnie zalała.
Ostatnio jakoś mniej czasu poświęcam na bezpośrednie rozmowy z Tatą. Ale nie czuję z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Jakbym wiedziała, że On wie. Że liczy się ten jakiś spokój w sercu i to dziwne poczucie bezpieczeństwa (o Zaufaniu mówić nie śmiem, zbyt grzeszny ze mnie człowiek). Że póki noszę w sercu pamięć o tym, iż księżyc to Jego dar specjalnie dla mnie, to jest między mną a Nim jakieś wyjątkowe porozumienie. Takie, jakiego dawno (a może nigdy) nie było. Niewykluczone, że własne uczucia zwodzą mnie na manowce, bo kto to widział, żeby tak długo zaniedbywać regularną modlitwę! A jednak chcę pozwolić im się prowadzić. Raz dla odmiany posłucham mojego serca.
quantumtantum
10 lat temu
Księżyc szalony skoczył na chmurę,
OdpowiedzUsuńusiadł okrakiem, krzywy jak 3.
Miasto stuokie patrzy do góry,
idzie ulica, idzie i drży.
Chodzę wieczorny, szumny, wiatrzany,
lecą ulice w lewo i wprost.
Księżyc, w gwiaździste stado wmieszany,
złotą podkową dzwoni o most.
Pajac! Na dachu gra pantomimy.
Nagle talarem do nóg mi spadł.
- Jakiś ty śmieszny, jaki dziecinny...
- Wszyscy my tacy: ja, ty i wiatr...
(Broniewski, "Ja i księżyc - transformista")
Chciałam to wkleić pod poprzednim księżycowym postem, ale mnie zniechęciła konieczność posiadania w tym celu bloggerowej tożsamości. Którą w międzyczasie nabyłam, więc wklejam tu ;)