3.02.2009

po Roosevelcie

Uff. Skończony przekład. Teraz parę drobiazgów do zrobienia - akurat żeby wypełnić nimi ferie i za chwilę powrót na zajęcia. No i najwyższy czas, by odkurzyć kazania starego dobrego Mauryca.

A w chwilach między pracą, tańczeniem i myśleniem o bohaterach francuskiej literatury, spoglądam sobie na księżyc. Właśnie rośnie! Spoglądam i sobie się dziwię, bo logiki w tym nie ma za grosz. Przecież to jest kawał jakiejś skały, co się wokół ziemi kręci, światłem świeci odbitym, a oglądają go wszyscy ludzie i wyją do niego wszystkie psy. To co mi się nagle uroiło, że to jest prezent? Specjalnie dla mnie! A może nawet mój towarzysz. Czyż to nie głupie, że jak go widzę, to przestaję się czuć samotna? A w sercu mam pamięć tej wielkiej Księżycowej Radości, która tak niedawno temu dosłownie mnie zalała.

Ostatnio jakoś mniej czasu poświęcam na bezpośrednie rozmowy z Tatą. Ale nie czuję z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Jakbym wiedziała, że On wie. Że liczy się ten jakiś spokój w sercu i to dziwne poczucie bezpieczeństwa (o Zaufaniu mówić nie śmiem, zbyt grzeszny ze mnie człowiek). Że póki noszę w sercu pamięć o tym, iż księżyc to Jego dar specjalnie dla mnie, to jest między mną a Nim jakieś wyjątkowe porozumienie. Takie, jakiego dawno (a może nigdy) nie było. Niewykluczone, że własne uczucia zwodzą mnie na manowce, bo kto to widział, żeby tak długo zaniedbywać regularną modlitwę! A jednak chcę pozwolić im się prowadzić. Raz dla odmiany posłucham mojego serca.

1 komentarz:

  1. Księżyc szalony skoczył na chmurę,
    usiadł okrakiem, krzywy jak 3.
    Miasto stuokie patrzy do góry,
    idzie ulica, idzie i drży.

    Chodzę wieczorny, szumny, wiatrzany,
    lecą ulice w lewo i wprost.
    Księżyc, w gwiaździste stado wmieszany,
    złotą podkową dzwoni o most.

    Pajac! Na dachu gra pantomimy.
    Nagle talarem do nóg mi spadł.
    - Jakiś ty śmieszny, jaki dziecinny...
    - Wszyscy my tacy: ja, ty i wiatr...

    (Broniewski, "Ja i księżyc - transformista")

    Chciałam to wkleić pod poprzednim księżycowym postem, ale mnie zniechęciła konieczność posiadania w tym celu bloggerowej tożsamości. Którą w międzyczasie nabyłam, więc wklejam tu ;)

    OdpowiedzUsuń