10.07.2008

Homer jest piękny. A jeśli nigdy nie istniał, to jest tym piękniejszy. Jak to dobrze, że są na świecie rzeczy piękne, a ja się mogę nimi zajmować. Potrzebuję piękna. Ot co!
Paryż piękny nie jest. Przynajmniej nie dla mnie. Ale jest, a ja jestem w nim i to chyba dobrze.
Samprasarana napisała mi dziś na gg, że wykopała pierwszy pochówek. Chyba się nawet z tego cieszy. Nawet na pewno się cieszy. No to ja się cieszę razem z nią. Nawet potrafię sobie wyobrazić, że sprawa jest warta radości. Jakbym ja coś wykopała w Homerze - choćby to był i pochówek - to też bym się cieszyła. Ale ja przecież wykopię! Jak nie jak tak! Po to tu przyjechałam, a Homer oprócz tego, że piękny, jest tak głęboki, że jest co kopać przez następne stulecia.
Dziś zrobiłam sobie wyprawę wszerz wspomnień. I wgłąb. Podróż przez obrazy, które jeszcze niedawno odzywały się bólem serca. Dziś się do nich uśmiechałam i zastanawiałam, kiedy znów powędruję sobie w historię. To tak banalnie powiedzieć, że czas goi rany, ale chyba nic ponad ten banał nie da się tu wymyślić. Jakież to życie jest niespodziane - bion anelpton!
A! Przysmak z Martyniki udało mi się przeżyć. Był nawet mniej ostry, niż zapowiadali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz