3.07.2008

Tata. Ktoś silny. Autorytet. Godny zaufania. Port i stały ląd....

Nie znałam nikogo takiego. Nie zaznałam w dzieciństwie i teraz nie umiem zaznać.

Każda relacja jest podszyta zwątpieniem, podejrzeniem. W każdej chowam dla siebie plan awaryjny, drogę ucieczki. O własnych siłach nie potrafię tego zmienić.

Plan awaryjny przewiduje, że ewakuacji trzeba dokonać sprawnie i szybko. Bez dużego obciążenia. W tym celu muszę być gotowa porzucić pewien zasób rzeczy, spraw i pragnień. To wszystko opatrzone etykietką "mniej ważne" zostawiam bez bólu. Oddaję w depozyt ludziom i Bogu. I nigdy nic z tego nie straciłam. Ludzie i Bóg okazali się w drobnych rzeczach godni zaufania. Ale ja nie jestem jak ewangeliczny gospodarz, by postawić ich dlatego nad wielkimi. Rzeczy wielkie - i największa rzecz, jaką jestem ja sama i moje życie - tego boję się powierzyć. Tego nie umiem wypuścić z rąk. I to nieustannie tracę.

Tato! Nie mam nikogo prócz Ciebie. Tylko Ty możesz mnie nauczyć, jak się otwiera dłonie, jak się zostawia własny los. Jak się ufa. Ze łzami proszę o pomoc. Proszę, nie zwlekaj....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz