15.07.2008

Po przedłużonym weekendzie znów biblioteka. Ciężko mi się pisze, bo już się zdążyłam tu przyzwyczaić do francuskiej klawiatury nq ktorej sie piswe tqk ...
No właśnie.
Wczoraj była tu wielka świecka impreza z okazji początku końca wielkiej kultury. Przy całym moim sceptycznym podejściu do rewolucji francuskiej zerknęłam jednak do telewizora. Francuskie mundury są naprawdę malownicze. Tak właśnie powinny wyglądać parady wojskowe. A wieczorem wybrałam się na pokaz sztucznych ogni. Tak właśnie powinny wyglądać fajerwerki.
Teraz zaś siedzę w bibliotece i się frustruję. Bo czas leci, mój pobyt dobiega końca a ja nie zrobiłam nawet połowy tego, co chciałam. Czuję jak różne konkretne sprawy wymykają mi się z rąk, bo moje myśli wciąż zajęte są innymi poszukiwaniami. Taka kwerenda samej siebie zupełnie przekraczająca moje możliwości. Tylko Tata może odpowiedzieć na najdramatyczniejsze pytania i poszukiwania. Kazał pukać i obiecał, że otworzy. Ale mnie się chwilami wydaje, że pukam i pukam i nic.... No i wtedy myślę, że źle pukam. Może należy nogą? albo łokciem? A może jakimś szyfrem???
Puk, puk, puk... Tato?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz