4.06.2009

c.d.

Dziś dwa razy mnie zlało przez własną głupotę. Raz, bo miałam parasolkę w plecaku, ale byłam przekonana, że jej nie mam. Drugi raz, bo zostawiłam rzeczoną parasolkę w taksówce już po tym jak się popukałam w domu w głowę wyciągając ją z rzeczonego plecaka. Czyżby to mi miało pokazać, że wszystkie "zlania" funduję sobie sama? A jeśli nie umrę na zapalenie płuc, to tylko dlatego, że Ty czuwasz nad takimi beznadziejnymi przypadkami?
No niech Ci będzie. Ale wskazanie mi palcem, jak beznadziejnym przypadkiem jestem, nie posuwa mnie do przodu, wiesz?
Usłyszałam dziś, że to aż boli, patrzeć i słuchać, jak bardzo ja siebie nie lubię. No to jak mam się polubić, jeśli faktycznie sama sobie jestem winna? W konkursie na błędne koła dzisiejszy dzień uplasowałby się w czołówce.
Spodziewam się więcej, dużo więcej po Tobie, niż tylko chronienie mnie przed katarem. Kto tu w końcu sam siebie porównywał do lekarza, co?!

3 komentarze:

  1. Le-petit-eau-furieusement5 cze 2009, 13:59:00

    Pssst. :)
    To nie twoja wina. Nie twoja. Po trzyktoć.
    Prosze, nie pisz tak :)
    Może dlatego trajektorie błędnych kół nie przecinają się z Twoimi bo jestesteś dla Niego bardzo, niewyobrażalnie nadziejna. Bo jesteś.

    Le-petit-eau-furieusement

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponoć Pon Bócek lubi by się z Nim czasem pokłócić.
    Konkretnieje.

    OdpowiedzUsuń
  3. drugikoniecswiata5 cze 2009, 21:08:00

    ej, od deszczu się nie umiera! moja mama nazywa takie wypadki "karą boską natychmiastówką". gapa? to moknie. i rachunki raz dwa wyrównane, a nie jeszcze sobie dowalasz. szczeżuja zaprasza na powtórkę z herbatki. anytime. :*

    OdpowiedzUsuń