12.06.2009

o pielgrzymce i adopcji

Dzięki za komentarze.
Na ciepłym przyjęciu ze strony gospodarzy aż tak bardzo mi nie zależy. Ale nie wiedziałam, że na WAPM nocuje się teraz w szkołach? Za moich czasów były pola namiotowe i wchodziło się w interakcję z gospodarzami na przykład stojąc w kolejce po wodę ze studni.
Pielgrzymowanie do Compostelli jest jak na moje potrzeby a) zbyt kosztowne b) zbyt (jednak!) samotne. A święty Jakub (z całym szacunkiem) jest mi jeszcze odleglejszy mentalnie. Jak bym do któregoś świętego miała pielgrzymować, to tylko do Józka. Zawsze uważałam, że to jest po prostu konkretny gość. I fachowiec, nie żaden "masochista albo inny zboczeniec", że znów zacytuję Bursę.
Co do adopcji, to myśleć - myślałam. Ale to by nie było fair. Gdybym dziś adoptowała dziecko, to zrobiłabym to dla siebie. Żeby zabudować swoją pustkę. A to by było instrumentalne traktowanie drugiego człowieka. Nieuczciwe. I krzywdzące.
Poza tym odnoszę wrażenie, że Anonimowy proponujący mi to wyjście chyba nie do końca zrozumiał, na czym polega ów niemiły kontekst towarzyszący dla mnie słowu "matka".
Bynajmniej nie stąd, że ja matką nie jestem. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Ten kontekst się bierze z niemiłych doświadczeń dziecka, nie z niemiłego faktu braku macierzyństwa.
Tym bardziej więc adopcja przeze mnie samą jakiegoś dziecka nie wyszłaby mu na dobre.

p.s. Do mnie też przyszła procesja. Właśnie, gdy próbowałam ją ominąć chodząc staromiejskimi opłotkami, wyszła wprost na mnie. Nie przyszła góra do Mahometa... ? Z drugiej strony, myślę sobie: próby omijania procesji przy pomocy wybierania się na spacer na starówkę w to popołudnie musiały z góry być skazane na porażkę. Uniknęłabym procesji najskuteczniej siedząc w domu. Ale wyszłam, bo chciałam się spotkać z człowiekiem. Spotkałam się z człowiekiem, a Bóg się spotkał z nami.

7 komentarzy:

  1. 1) Nie Bóg się spotkał, a procesja, sądzę ja. Jedno nie wyklucza drugiego oczywiście, ale i nie implikuje.
    2) Na WAPM nie śpi się w szkołach, ale w dominikańskiej grupie ciszy tak. To próbowałam powiedzieć.
    3) Dla mnie święty Jakub jednak bliższy, bo mniej nacechowany. Mogę się pocieszać, że z tej całej zgrai przynajmniej on nie był Polakiem.
    4) Tak, ja też miałam wrażenie że komentarz Anonimowego/-wej był nieadekwatny do treści postu. Ale dobrze, że napisałaś o adopcji to co napisałaś. Ugryzłam w język (klawiaturę), bo nie chciałam od razu aż tak brutalnie. Ale zgadzam się, że dziecko dla zapełnienia pustki to tragiczna w skutkach motywacja. Dla obu stron. Choć może być i tak, że motywacja niedojrzała w praniu dojrzewa. Tak bywa, ale nie zawsze.
    5) Dwie piękne, króciutkie książki o adopcji to książki Katarzyny Kotowskiej. "Jeż" - bajka dla jej adoptowanego synka, i "Wieża z klocków" - garść osobistych refleksji dla potencjalnych rodziców, którzy się nad adopcją zastanawiają. Mam, wypożyczam za kaucją :)
    6) Dla dziecka można też być rodziną zaprzyjaźnioną albo rodziną zastępczą. To dużo większe wyzwanie, ale i chyba bezpieczniejsza relacja. I dostępna również singielkom, nawet u nas.
    7) Gadam tak o tej adopcji, bo to temat dla mnie ważny, o którym dużo myślałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. A Józek - myślisz, że bardziej cenisz jego fachowość niż tacierzyństwo? złośliwa jestem, wiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nachalnie jeszcze podzielę się moją ulubioną piosenką. Niestety tylko tekstem, bo jednak nie wszystko jest na youtubie. Ale zapraszam do Rudej na posłuchanie przy herbatce. No więc poniekąd w kwestii Compostelli i relacji emocjonalnych z pewną Miriam:

    Polak, to embrion narodziarski:
    Z lepianek począł się, z zaścianków,
    Z najazdów ruskich i tatarskich,
    Z niemieckich katedr, włoskich zamków.
    W genealogii tej określił
    Oryginalny naród się by,
    Gdyby się uczył własnej treści,
    Zamiast przymierzać cudze gęby.

    Chrystusem był i Rzymianinem
    I w tej sprzeczności żył - i wyżył:
    To dźwigał krzyż i czyjąś winę,
    To znów na szyi - tylko krzyżyk.
    U Żyda pił, batożył Żyda
    A przed żydowską Matką klękał
    I czekał łaski malowidła
    Najświętsza ratuj go panienka!

    Nie lubi stwarzać się - być chciałby.
    Wszak Bóg rzekł: "Niech się stanie Polak",
    A szatan w płacz - Das ist unglaublich!
    Nieszczęsna w Polsce moja dola!
    Słusznie się lęka Pan Ciemności,
    Że ciężko będzie miał z Lachami;
    W szczegółach przecież diabeł gości,
    A Polak gardzi szczegółami!

    Nie lubi tworzyć, lecz zdobywać
    Gdy niedostatek mu doskwiera.
    Uchodzi więc za bohatera,
    Ale nim nie jest, chociaż bywa.
    Gdy świat przeszyje myśli błyskiem
    I wielką prawdę w lot uchwyci,
    To traci na niej zamiast zyskać
    I jeszcze będzie się tym szczycił.

    Jak dziecko lubi się przebierać
    Powtarzać słowa, miny, gesty,
    W dziadkowych nosić się orderach
    I nigdy mu niczego nie wstyd.
    Okrutny bywa, lub przylepny,
    W swoim pojęciu niekaralny,
    Bo uczuciowo nie okrzepły,
    Dojrzewający, embrionalny.

    W niewoli - za wolnością płacze
    Nie wierząc, by ją kiedyś zyskał,
    Toteż gdy wolnym się zobaczy
    Święconą wodą na nią pryska.
    Bezpiecznie tylko chciał gardłować
    I romantycznie o niej marzyć,
    A tu się ciałem stały słowa
    I Bóg wie co się może zdarzyć!

    Oto wzór dla świata:
    Pan się z chamem zbratał.
    Nie ma pana, nie ma chama -
    Jest bańka mydlana.
    Aż się słyszeć grom dał,
    Z bańki będzie bomba!
    Z bomby błysk, czyli blitz -
    Znowu nie ma nic.


    Jacek Kaczmarski
    9.1.1993

    OdpowiedzUsuń
  4. "1) Nie Bóg się spotkał, a procesja, sądzę ja. Jedno nie wyklucza drugiego oczywiście, ale i nie implikuje."

    - Przy wszystkich moich obecnych problemach z Kościołem, nadal wierzę w sakramenty. Dlatego wciąż tam chodzę. I dlatego odebrałam to jako spotkanie z Bogiem, a nie z procesją. Swoją drogą nie zazdroszczę Mu tych spacerów pod baldachimem. I za dużo to dla Niego i za mało...

    OdpowiedzUsuń
  5. ja w zeszłym roku szłam z dominikańską przecież Beatko :)
    Nocowanie jak najbardziej w namiotach i stodołach. Szłam sama, nie miałam znajomych. Miałam więc sporo ciszy...

    OdpowiedzUsuń
  6. drugikoniecswiata13 cze 2009, 10:11:00

    Hm. To może są dwa różne byty? W sensie - czy dominikanie chodzą też teraz z Warszawy, nie tylko z Krakowa? Bo krakowska cisza sypia w szkołach i ma dość humanitarne przebiegi dzienne - do 22 km w porywach chyba. Albo nastąpiła jakaś (r)ewolucja i sieję zamęt - to przepraszam. A może katerinka szła z grupą dominikańską w WAPM?

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak. Tośmy się nie dogadały :D Mnie chodziło o biało-czarną w WAPM. Pielgrzymka krakowska jest zdecydowanie zbyt lajtowa jak na moje potrzeby.

    OdpowiedzUsuń