9.06.2009

między nami psycholami...

Znam przypadki alkoholików, którzy mówili: "jestem alkoholikiem" i pili nadal. Mówić to jedno, uwierzyć to drugie. Uwierzyć i naprawdę zdać sobie sprawę z konsekwencji choroby. Zdarzają się ponoć ludzie ciężko chorzy, którzy próbują żyć tak jakby to nie była prawda. Jest nawet taki topos literacki: dziewiętnastowiecznego gruźlika, który się spala w różnych szaleństwach chcąc jakby "zakrzyczeć" swoje prątki.
Doświadczenie uczy, że ten sam błąd można popełnić w przypadku dolegliwości psychologicznej lub emocjonalnej. Nie potraktować swojego problemu serio. Niby się leczyć, ale gdzieś tam wierzyć, że można żyć jak normalny człowiek. I mieć normalne relacje. Otóż nie można. Najlepszym na to dowodem jest, że słowa, gesty, sytuacje, które po normalnym człowieku spłyną jak woda po gęsi, po psycholu spływają jak kwas solny. Po tym można czasem poznać, że się normalnym nie jest. Otoczenie psychola, jeśli jest mu życzliwe, powinno zatem bardzo uważać nie tylko z krytyką ale i z pochwałami, nie tylko z objawami obojętności ale i z objawami sympatii. Psychol nie ma skóry: głaskanie wywołuje taki sam krwotok, jak uderzenie.

2 komentarze:

  1. kto co psycho...
    kogo czego (nie ma) ...ola
    komu czemu (się przyglądam) ...olowi

    Słowonóż.
    Po co się nim kłuć?

    OdpowiedzUsuń
  2. "normalny człowiek" to model, nieskończoność do której dąży funkcja, a nie żywy byt. nie ma normalnych ludzi. to moje wielkie tegoroczne odkrycie. po czasie, bo skimbleshanks niejaki od zawsze powtarzał mi - że są tylko niezdiagnozowani. dziś się z tym zgadzam i głęboko w to wierzę.

    OdpowiedzUsuń