2.04.2009

znaki

To-Mówię-Ja pisze o znakach. I może to faktycznie jakiś znak, że akurat dziś przyszło do mnie to zaproszenie. "Jedź na ignacjańskie". Tyle że ja nie mam ochoty. Fundament wspominam jakoś mdło. Bardzo się starałam, żeby mi coś dał, ale moje myśli były wtedy tak bardzo gdzie indziej. No chyba się trochę boję. Po tych doświadczeniach z RRN nie mam takiego zaufania do księży. Patrzę im na ręce, testuję i niełatwo mnie zadowolić. Boję się, że znów ktoś mnie zacznie przekonywać do regularności, do sztywnego harmonogramu, do twardych zasad. A to przecież nie dla mnie. A z drugiej strony jakieś dłuższe sam-na-sam z Tatą by się przydało. No bo przecież wszystko jest teraz inne. Ja się zmieniłam i On się zmienił (w moich oczach). To będzie jak spotkanie z Kimś starym, a nowym zarazem. Tylko czy to muszą być akurat ignacjańskie? Może są jakieś inne formy? Jeśli ktoś z czytających miałby jakiś pomysł, to proszę o komentarze.

1 komentarz:

  1. Pamiętam, jak byłam na fundamencie i usłyszałam, że lepiej jest jak się uczestniczy w rekolekcjach ignacjańskich w "wolności" od osobistych przeżyć, głównie negatywnych, aby myśli na ten temat nie oddalały nas od skupienia się na rekolekcyjnych treściach. Coś w tym jest.

    OdpowiedzUsuń